Rozwój rynku usług finansowych sprawia, że każdy z nas korzysta przynajmniej z kilku produktów o charakterze finansowym. Jednocześnie często zdarza się, że nie są to klasyczne umowy bankowe i ubezpieczeniowe, lecz umowy dotyczące złożonych produktów oferowane w ramach współpracy różnych podmiotów finansowych (Allfinanz).
Nierzadko zdarza się, że skorzystanie z pozornie prostego produktu wiąże się z koniecznością zawarcia wielostronicowej umowy. Pracownicy instytucji finansowych zazwyczaj uspokajają, że umowy nie trzeba czytać, a jej podpisanie to tylko formalność. Niechętnie patrzą na osoby czytające przygotowane dokumenty, ponaglają bo mają już kolejnych klientów (sam kiedyś spędziłem w banku godzinę czytając kilkanaście stron umowy na lokatę i niechęć pracowników banku była odczuwalna).
Czy przeciętny człowiek kupiłby samochód bez jazdy próbnej, sprawdzenia i przejrzenia dokumentacji? Czy kupiłby mieszkanie opierając się wyłącznie na zapewnieniach sprzedawcy i kilku zdjęciach? Zdecydowanie nie. Dlaczego więc inaczej podchodzić do produktów finansowych, których umowy często wiążą na wiele lat?
Chociażby przez ostatnią dekadę nagłośniono wiele sytuacji, w której konsumenci produktów finansowych czuli się pokrzywdzeni. Z ważniejszych warto wspomnieć o piramidach finansowych, tzw. polisolokatach (w rzeczywistości złożonych produktach bancassurance nastawionych na krótkoterminowy zysk sprzedawcy), czy też kredytach walutowych (frankowych).
We wszystkich wymienionych przypadkach problemów można było uniknąć – wystarczyło zapoznać się z treścią całej umowy, a w razie wątpliwości skorzystać z pomocy adwokata. Sprzedawca produktu finansowego nie będzie przecież zniechęcał konsumenta do skorzystania z jego oferty. Dodatkowo poważne wątpliwości budzi to, czy pracownicy banku wiedzą jak działa produkt, który sprzedają (ci, którzy coś mi oferowali zdecydowanie nie wiedzieli).
Należy pamiętać o tym, że konsument ma prawo do zapoznania się z umową. Jeżeli pracownik instytucji finansowej odmawia przesłania jej mailem, przekazania w formie papierowej przed podpisaniem itd. (sytuacja taka występuje zaskakująco często), to prawie na pewno nie warto jej podpisywać. Zdecydowanie należy także unikać wszelkich umów zawieranych przez telefon, zwłaszcza że rzekomo proste procedury odstąpienia wiążą się zazwyczaj z wieloma trudnościami.
Poważne wątpliwości powinny budzić także oferty zdecydowanie bardziej korzystne niż oferowane przez przeciętne instytucje (oprocentowanie kilkukrotnie przekraczające lokaty bankowe), czy też wiążące się z koniecznością wpłaty prowizji przed wykonaniem umowy (zwłaszcza w przypadku kredytów). Jeżeli mamy wątpliwość co do tego, czy instytucja, z której usług chcemy skorzystać jest rzetelna – warto sprawdzić czy nie figuruje na liście ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego (brak ostrzeżenia nie świadczy automatycznie o jej rzetelności).
Nawet korzystając z usług rzetelnych, szanowanych instytucji finansowych warto dokonać dogłębnej analizy umowy, zwłaszcza jeżeli wiąże ona na wiele lat. Jeśli chodzi o umowy konsumenckie – największe ryzyko wiąże się zazwyczaj z umowami kredytowymi. Konsumenci zazwyczaj nie mają świadomości czym się różnią raty stałe od malejących (koszt kredytu o ratach malejących jest zauważalnie niższy) oraz w jaki sposób będzie ustalana w przyszłości wysokość zobowiązania (kiedyś najważniejszym parametrem były kursy walut, za kilka lat zdaje się, że będą to stopy procentowe).
Niewątpliwie koszt skorzystania z pomocy profesjonalisty na etapie zawierania umowy (ewentualnie jej negocjacji) jest zdecydowanie mniejszy od kwot, które możemy stracić w przyszłości. Dotychczasowa praktyka pokazuje, że nawet znane instytucje finansowe oferowały umowy bankowe i ubezpieczeniowe, zawierające tzw. klauzule abuzywne (rejestr UOKiK).
Jedna odpowiedź do “Umowy bankowe i ubezpieczeniowe”